Strony

24 sierpnia 2015

Burn, love, burn

Jak przez wiele miesięcy jest tu cisza, tak ostatnio mnie wzięło i nadrabiam zaległości. Tym razem sesja jeszcze z kwietnia. Nie dość, że wspominam ją bardzo pozytywnie, to na dodatek sporo się podczas niej nauczyłam. Między innymi tego, że podpalanie książki w przestrzeni publicznej nie jest wcale takie łatwe. Prawdę mówiąc do tej pory jestem zaskoczona, że udało nam się ten ogień uchwycić, bo trochę się z tym namęczyłyśmy i w pewnym momencie naprawdę nie byłam pewna, czy cokolwiek z tego wyjdzie. Myślę, że ogromna pochwała należy się tu Monice, bo nie sądzę, by wiele modelek znalazło w sobie odwagę na takie zabawy z ogniem, zwłaszcza w momencie, gdy długo nic nie chciało z tego wyjść. Ktoś inny machnąłby ręką i stwierdził, że trudno, nie wyszło. Ba, gdyby to była inna osoba pewnie ja sama machnęłabym ręką i doszła do wniosku, że nie warto i tak coś z tych zdjęć wyjdzie. To jedna z tych rzeczy, za które najmocniej cenię sobie sesje z Moniką - ona prowokuje mnie do tego, by przekraczać granice. Starać się bardziej, pokazywać więcej, bardziej odważnie, bardziej zdecydowanie. Z nią tworzę kadry, które latami zalegały w mojej głowie, a które bałam się realizować, bo... bo coś tam. Zawsze było jakieś coś tam. Brak stylizacji, pogody, rekwizytów, sprzętu, umiejętności. Zawsze brak czegoś. Zawsze wymówki i odkładanie na kiedyś tam, które dziwnym trafem nigdy nie następowało. Przy Monice nie boję się mówić, o pomysłach, które zawsze uważałam za niebędące w zasięgu mojej ręki. Od niej nie usłyszę, że oszalałam i że realizacja tego jest niemożliwa. Ona natychmiast przejdzie do działania. Zorganizuje stylizację, przygotuje rekwizyty, opracuje plan. Każdemu fotografowi życzę znalezienia modelki, która będzie dla nich tym, czym Monika jest dla mnie. Myślę, że gdybym jej nie poznała to wciąż stałabym w miejscu lub posuwała się na przód niepewnymi, drobnymi kroczkami, nie wiedząc co właściwie robię. W życiu było, jest i zawsze będzie trochę osób, które będą nam podcinać skrzydła. Czasem będą robić to celowo, czasem nie, często nawet wierząc, że robią to, co dla nas najlepsze. Rzecz w tym, że warto mieć choć jedną osobę, która będzie popychać nas dalej, motywować, sprawiać że nie będziemy się bali sięgać po więcej. Mnie bardzo długo hamował strach, że nie uda mi się robić takich zdjęć, jakie bym robić chciała. Do tego stopnia, że przestałam nawet próbować i zadowalałam się robieniem setnego z kolei zdjęcia ładnej dziewczyny, na ładnym tle i z ładnym rozmyciem. I nie zrozumcie mnie źle - ja bardzo lubię takie zdjęcia. Sprawia mi frajdę robienie ich. Ale to nie są zdjęcia, z jakich chciałabym być znana. To nie są zdjęcia, które oddawałyby to, co mam w głowie. To nie są zdjęcia tak osobiste i tak moje jak te, które tworzę z Moniką. Lubię zdjęcia ładne, nawet jeśli w swej 'ładności' są wręcz banalne, ale realnie zachwycają mnie te, w które mogę wpatrywać się godzinami i wyczytywać z nich różnorakie historie. I dzięki współpracy z Moniką czuję, że jestem trochę bliżej tworzenia właśnie takich zdjęć, niż byłam jeszcze ten rok, czy dwa lata temu. 















4 komentarze:

  1. na serio Wasz duet jest cudowny!
    zazdroszę takiej modelki :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna współpraca.
    Do tego świetny post, motywujący i zmuszający do refleksji każdego fotografa :)

    www.pastimedelicjee.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń