Strony

23 grudnia 2015

Christmas time!


Post może trochę dziwny, ale doszłam do wniosku, że nie jest to taki głupi pomysł jak się może wydawać, więc... oto on :) Mam ogromny sentyment do zdjęć świątecznych, które wykonałam w zeszłym roku. Było ich kilka i po dziś dzień każdą z nich bardzo pozytywnie wspominam. Dlatego też ostatnio przyszło mi do głowy, że chciałabym je Wam pokazać tutaj, w poście. Problem polegał na tym, że jest ich po prostu zbyt wiele. Gdybym musiała stworzyć na każdą osobny post ostatecznie skończyłabym wrzucając co najmniej 4 osobne sesje z zeszłego roku + jeszcze 2 czy 3 posty z tegorocznymi zdjęciami. No nijak mi się to nie kalkuluje, bo ostatecznie skończyłabym wrzucając w ciągu kilku dni ok. 6 sesji, wszystkie utrzymane w podobnym klimacie i z tą samą tematyką.

Dlatego doszłam do wniosku, że stworzę JEDEN post na wszystkie moje ulubione zdjęcia z świątecznych sesji zrealizowanych w zeszłym roku. Rozbijanie ich na osobne mniejsze notki wydaje mi się po prostu mało sensowne, a w ten sposób mogę i pokazać Wam je wszystkie i nie zawalić sobie całego bloga świątecznymi sesjami. Co o ile bardzo mnie kusi, to jednak nie wydaje się zbyt sensownym posunięciem ;)

Każdą z czterech poniższych sesji bardzo dobrze wspominam i każda na swój sposób uświadomiła mi, jak bardzo uwielbiam świąteczne sesje. W tym roku ostatecznie zrobiłam ich ok. 7-8, a gdyby było to możliwe - byłoby ich pewnie jeszcze więcej. Jest coś w całej tej atmosferze, w światełkach, w uśmiechach, kolorowych swetrach i wielkich szalach, w które można się owinąć, co sprawia, że na takie sesje nie tylko przyjemnie się patrzy, ale przede wszystkim fantastycznie wykonuje. Nie skłamię pisząc, że cały rok czekałam aż znów nadejdzie grudzień, a ulice Warszawy rozświetlą się blaskiem lampek i będę mogła ponownie złapać ten klimat w kadry. Bardzo jestem wdzięczna dziewczynom, które widzicie na poniższych zdjęciach, bo dzięki nim miałam okazję po raz pierwszy przekonać się jak cudowną sprawą są zdjęcia tego typu i teraz, ten rok później, mogę szczerze powiedzieć, że jest w tym coś niepowtarzalnego, co wręcz uzależnia!



Modelka: Vanessa Delancey Aleksander











Modelka: Wiki Frelik









Modelka: Philly Octavia Nawrocka








Modelka:  Sandra Urbańska














Świątecznie: Karolina Jackowska


Na samo wspomnienie tej sesji mam na twarzy ogromny uśmiech, bo to była po prostu czysta przyjemność! Ciepłe, miejskie zdjęcia w świątecznym klimacie to coś, co baaardzo lubię, nieważne ile takich zdjęć mam już na koncie. A w tym roku biję pod tym względem wszystkie rekordy! I nawet nie żartuję, serio, spodziewajcie się jeszcze co najmniej 2 wpisów ze świątecznymi zdjęciami.

Wracając jednak do tej sesji... Nie ukrywam, że jednym z powodów, dla których tak cudownie ją wspominam jest moja śliczna modelka. Karolina nie stała przed moim obiektywem pierwszy raz, więc na wstępie już bardzo się cieszyłam, że się znów spotkamy (po zdaje się roku, więc trochę czasu minęło). Osobiście często drugie i kolejne sesje uważam za najlepsze, bo wtedy wiemy, czego się spodziewać. Jest ta nić zaufania i świadomość drugiej osoby, tego jak działa, czego oczekuje, jak uchwycona wypadnie najkorzystniej, itd. Nie wspominając o tym, że sama rozmowa wygląda wtedy też trochę inaczej, prawdę mówiąc chyba 95% tej sesji to było po prostu nawijanie między sobą o tym, co u drugiej słychać, co się pozmieniało od czasu, gdy ostatnio działałyśmy wspólnie. Bardzo sobie takie sesje cenię, bo uważam, że poza oczywistą korzyścią, jaką są zdjęcia, sposób w jaki spędzamy czas podczas fotografowania i atmosfera są bardzo ważne. Jest to też coś, co czasem zapada w pamięci równie mocno, co i same zdjęcia i potem patrząc na nie z perspektywy tygodni, miesięcy i lat - może nie pamiętamy o czym dokładnie rozmawialiśmy, ale doskonale wiemy, co czuliśmy w chwili łapania danego ujęcia. A ja łapiąc te konkretne ujęcia czułam przede wszystkim przyjemność i miałam poczucie, że produktywnie i sympatycznie spędzam czas. Znaczy to dla mnie o tyle dużo, że akurat z powodów zdrowotnych, czasowych i zwykłej złośliwości losu w ostatnich miesiącach prawie nie miałam czasu na zdjęcia i trochę zapomniałam jaką radość mi dają i jak to jest stać i wyczekiwać na idealny moment patrząc przez wizjer. Wydaje mi się, że sesja z Karoliną była dokładnie tym, czego potrzebowałam. Jeśli to czytasz to ściskam Cię cieplutko i jeszcze raz dziękuję bardzo za tak cudownie spędzony czas!

+ Karolina także zajmuje się fotografią, zatem przy okazji zapraszam gorąco do zajrzenia do niej na stronę i zostawienia po sobie śladu :) >> KLIK <<














28 listopada 2015

Summer vibes





Nie wiem czemu nie wrzuciłam tu tej sesji wcześniej, ale nie ma chyba co to roztrząsać - nadrabiam zaległości teraz ;) Chętnie zawsze wracam do tej sesji, może dlatego, że wyróżnia się na tle innych moich.  Na dodatek była wykonana w okresie, gdy akurat miałam bardzo mało sesji i jeszcze mniejszą wenę i właściwie to przerwała taką moją gorszą passę. Ale tak przede wszystkim to miałam po prostu cudowną ekipę w postaci przepięknej modelki i niesamowicie zdolnej wizażystki. Sama realizacja zdjęć to była czysta przyjemność, od początku aż po sam koniec. Jest to przede wszystkim zasługa dziewczyn, z którymi świetnie spędziłam czas i miałam okazję trochę pogadać o tym, czym się zajmują. To była dosłownie jedna z tych sesji, gdy wszystko było właśnie takie jak powinno być, zwłaszcza światło, które w fotografii gra przecież najważniejszą rolę. Widząc jak piękne plamy słońce tworzy na ścianach, na tle których robiłyśmy zdjęcia ledwie byłam w stanie wysiedzieć w oczekiwaniu aż Maja skończy malować moją modelkę i będziemy mogły zacząć. A gdy już ją dorwałam to nie byłam w stanie przestać! Powiedziałabym, że Ania to jedna z tych modelek, które po prostu mają w oczach coś, co sprawia, że patrzysz jak zahipnotyzowany i nie jesteś w stanie oderwać wzroku. Sesje jak ta zawsze dają mi niesamowitego kopa i mam ogromną nadzieję, że będę miała jeszcze okazję z obiema dziewczynami powtórzyć współpracę.

















24 sierpnia 2015

Burn, love, burn

Jak przez wiele miesięcy jest tu cisza, tak ostatnio mnie wzięło i nadrabiam zaległości. Tym razem sesja jeszcze z kwietnia. Nie dość, że wspominam ją bardzo pozytywnie, to na dodatek sporo się podczas niej nauczyłam. Między innymi tego, że podpalanie książki w przestrzeni publicznej nie jest wcale takie łatwe. Prawdę mówiąc do tej pory jestem zaskoczona, że udało nam się ten ogień uchwycić, bo trochę się z tym namęczyłyśmy i w pewnym momencie naprawdę nie byłam pewna, czy cokolwiek z tego wyjdzie. Myślę, że ogromna pochwała należy się tu Monice, bo nie sądzę, by wiele modelek znalazło w sobie odwagę na takie zabawy z ogniem, zwłaszcza w momencie, gdy długo nic nie chciało z tego wyjść. Ktoś inny machnąłby ręką i stwierdził, że trudno, nie wyszło. Ba, gdyby to była inna osoba pewnie ja sama machnęłabym ręką i doszła do wniosku, że nie warto i tak coś z tych zdjęć wyjdzie. To jedna z tych rzeczy, za które najmocniej cenię sobie sesje z Moniką - ona prowokuje mnie do tego, by przekraczać granice. Starać się bardziej, pokazywać więcej, bardziej odważnie, bardziej zdecydowanie. Z nią tworzę kadry, które latami zalegały w mojej głowie, a które bałam się realizować, bo... bo coś tam. Zawsze było jakieś coś tam. Brak stylizacji, pogody, rekwizytów, sprzętu, umiejętności. Zawsze brak czegoś. Zawsze wymówki i odkładanie na kiedyś tam, które dziwnym trafem nigdy nie następowało. Przy Monice nie boję się mówić, o pomysłach, które zawsze uważałam za niebędące w zasięgu mojej ręki. Od niej nie usłyszę, że oszalałam i że realizacja tego jest niemożliwa. Ona natychmiast przejdzie do działania. Zorganizuje stylizację, przygotuje rekwizyty, opracuje plan. Każdemu fotografowi życzę znalezienia modelki, która będzie dla nich tym, czym Monika jest dla mnie. Myślę, że gdybym jej nie poznała to wciąż stałabym w miejscu lub posuwała się na przód niepewnymi, drobnymi kroczkami, nie wiedząc co właściwie robię. W życiu było, jest i zawsze będzie trochę osób, które będą nam podcinać skrzydła. Czasem będą robić to celowo, czasem nie, często nawet wierząc, że robią to, co dla nas najlepsze. Rzecz w tym, że warto mieć choć jedną osobę, która będzie popychać nas dalej, motywować, sprawiać że nie będziemy się bali sięgać po więcej. Mnie bardzo długo hamował strach, że nie uda mi się robić takich zdjęć, jakie bym robić chciała. Do tego stopnia, że przestałam nawet próbować i zadowalałam się robieniem setnego z kolei zdjęcia ładnej dziewczyny, na ładnym tle i z ładnym rozmyciem. I nie zrozumcie mnie źle - ja bardzo lubię takie zdjęcia. Sprawia mi frajdę robienie ich. Ale to nie są zdjęcia, z jakich chciałabym być znana. To nie są zdjęcia, które oddawałyby to, co mam w głowie. To nie są zdjęcia tak osobiste i tak moje jak te, które tworzę z Moniką. Lubię zdjęcia ładne, nawet jeśli w swej 'ładności' są wręcz banalne, ale realnie zachwycają mnie te, w które mogę wpatrywać się godzinami i wyczytywać z nich różnorakie historie. I dzięki współpracy z Moniką czuję, że jestem trochę bliżej tworzenia właśnie takich zdjęć, niż byłam jeszcze ten rok, czy dwa lata temu.